piątek, 25 grudnia 2015

Bez protestu.

Nawet nie zauważyła kiedy wyszła z pociągu.Zbyt przejęta była myśleniem o nim.Znali się niecałą godzinę,a już na sam jego widok kolana odmawiały posłuszeństwa.Remus na swój sposób był przystojny.Wysoki,szczupły,jasne brązowe włosy,dobrze zbudowany no i te oczy.Oczy były jego głównym atutem.Takie błyszczące,złote i przenikliwe.Kiedy patrzył to głęboko w duszę.Kiedy mówił to jego głos obijał się w myślach i wywoływał przyjemne dreszcze.I dokonał tego w zaledwie 5 minut. Beth kroczyła obok niego prosząc by oddał walizkę zapewniając że już sobie poradzi.Niestety mężczyzna uparł się że odprowadzi ją prosto pod drzwi dormitorium.A ona nie protestowała.Była to miła odmiana.Porozmawiać z kimś o tak prostych,zwykłych rzeczach na dodatek uśmiechając się szeroko. W pewnym momencie skrzywiła się lekko gdyż nadgarstek dawał o sobie znać.
-Lepiej żeby pani Pomfrey to obejrzała-powiedział jakby umiał czytać w myślach.Miała nadzieję że nie potrafi.
-Na pewno się ucieszy na mój widok.Pewnie spojrzy na mnie tym karcącym spojrzeniem:Znowu.
-Jak często ją odwiedzasz?-zapytał z zaciekawieniem
-Z pewnością zbyt często-zaśmiała się wracając wspomnieniami do poprzednich lat,wystarczyło by do ostatniego roku gdyż już wtedy była najczęstszym uczniem przebywającym w Skrzydle Szpitalnym nie z własnej woli.
-Ten ktoś,przez którego twoja dłoń tak wygląda,pewnie sobie na to zasłużył.Co takiego zrobił? Jeśli nie chcesz mówić to nie musisz,po prostu chcę wiedzieć czy to wystarczająca kara i czy nie zasłużył na więcej?
Dziewczyna spojrzała na niego z ogromnym zdziwieniem.Tego by się nigdy nie spodziewała.A jednak pozory mylą.Według Dracona Ron zasłużył na wiele więcej ,ale on po prostu taki był.Może to dlatego że byli bliźniakami?Tego nie wiedziała,choć to na pewno ułatwiło by sprawę.
-Spokojnie, ten dzisiejszy siniak w zupełności mu wystarczy.Po za tym jest moim bratem i już samo mieszkanie ze mną jest dla niego, jak to mówi ,największą karą.Remus prychnął.
-Jak brat może tak mówić?!
Stali już przed drzwiami do pokoju Gryfonów. Beth podziękowała za pomoc i przy zamykaniu drzwi szepnęła:
-Jest moim bliźniakiem.

Wielka Sala jak co roku pięknie przystrojona czekała na nowych uczniów.Ceremonia przydziału zawsze była wielkim wydarzeniem.Gadająca czapka "Tiara" decydowała o kolejnych 7 latach czarodzieja bądź czarownicy  w Hogwarcie.Elizabeth bardzo dokładnie pamiętała swoją ceremonię zresztą zapewne jak wszyscy.Dziewczyna była pierwszą z Weasleyów którą tiara chciała przydzielić do Slitherinu.Twierdziła że w przyszłości dziewczyna będzie posiadać ogromną moc która diametralnie zmieni jej życie.Ostatecznie przydzieliła ją do Gryffindoru a rzekoma moc nie pojawiła się do dnia dzisiejszego,więc nauczyciele zgodnie stwierdzili że czapka się myliła. Beth siedziała właśnie przy stole próbując zjeść kolację.Specjalnie usiadła w innym miejscu niż zazwyczaj by uniknąć Rona.Nie miała dzisiaj siły na wyjaśnienia albo przeprosiny.Wierzyła,że może brat przemyśli swoje zachowanie i pierwszy wyciągnie rękę.Niestety widząc go siedzącego na końcu stołu nawet nie odwracającego wzroku w jej stronę straciła nadzieję.
-Może masz ochotę na makaron?-zachęcała ją Luna jednak Beth grzecznie odmówiła.Wzięła głęboki oddech i obiecała sobie nie zawracać głowy Ronem a skupić na rzeczach ważnych jak nauka i przyjaciele.
-Słyszałaś może kto w tym roku będzie uczył obrony przed czarną magią?-spytała Lunę by ta nie czuła się odsunięta. Blondwłosa od razu się ożywiła.
-Nie mam pojęcia,chociaż jak wiemy Snape napala się na to stanowisko już od dawna, ja uważam że jest genialny w Eliksirach i niech tak zostanie.Dziewczyny były jedynymi osobami w szkole które wymawiały nazwisko Severusa bez obrzydzenia.Obie uważały że to coś lub ktoś z przeszłości zmieniło nauczyciela i dlatego ten zachowuje się tak okropnie wobec uczniów.Niestety tylko one tak sądziły.Po zakończeniu ceremonii głos zabrał Dumbledor.
-Witajcie kochani.Cieszę się że wszyscy cali zdrowi powrócili w mury naszej szkoły.(Beth dałaby sobie rękę uciąć że puścił do niej oko)Przed wami kolejny rok ciężkiej pracy jednakże przeplatany także pewnymi przyjemnościami,mam tu na myśli wyjścia do Miodowego Królestwa a także mecze Quiddicha.A teraz pragnę ogłosić parę zmian które zaszły w naszym gronie nauczycielskim.Niestety profesor Lockhart w różnych przyczyn nie będzie mógł dalej nauczać swojego przedmiotu dlatego przyjąłem na to stanowisko kogoś innego.Przedstawiam wam Remusa Lupina od dzisiaj profesora w Hogwarcie. Wnętrzności dziewczyny wykonały właśnie obrót o 180 stopni.Profesor??Nauczyciel?? Fakt nie zapytała go kim tak naprawdę jest ,ale przypuszczała że to jakiś uczeń z wymiany albo chociażby stażysta.Według niej był przed trzydziestką.A może tylko jej się tak wydawało? Może to dlatego że w jej oczach był przystojnym ,tajemniczym mężczyzną?Albo natura szczególnie go oszczędza.Przez dobrych kilka minut w bezruchu wpatrywała się w Lupina.W momencie w którym ich oczy się spotkały nałożyła sobie sałatkę na talerz udając że jest bardzo zajęta jedzeniem.Luna obserwowała ją z lekkim zdziwieniem i rozbawieniem.
-Znacie się? 
Beth kończyła właśnie jeść i o mało co nie wypluła ostatniego kęsa.Przecież on jest teraz nauczycielem więc nie może sobie rozpowiadać na prawo i lewo że wpadła na niego w pociągu a potem on zaproponował jej pomoc.W myślach już wyobrażała sobie te komentarze ,szczególnie ze strony brata.Przełknęła sałatkę i niby od niechcenia odrzekła:Przywitałam się z nim na korytarzu.Na szczęście Luna zostawiła ten temat a zaczęła trajkotać o Żonglerze i swoim tacie.Kolacja minęła bardzo szybko,więc kiedy tylko Ron i Hermiona opuścili salę dziewczyna powoli ruszyła w kierunku dormitorium byle ich nie spotkać.Po drodze zwróciła uwagę na napis widniejący na tablicy ogłoszeń."Pani Pomfrey przebywa na zwolnieniu.Zastępuję ją pani Charlotte Will."
-O nie,teraz to na pewno nie pójdę do skrzydła.Ja wierzę jedynie w metody pani Pomfrey-pomyślała i ruszyła dalej ignorując pulsujący nadgarstek.Zatrzymała się chwilę przy kamiennej sadzawce na dziecińcu.Obmyła dłoń zimną wodą i od razu poczuła ogromną ulgę.
-No i co! Pielęgniarka wcale nie jest tutaj potrzebna Remusie.-szepnęła czując odchodzący ból
-Może nie,ale w tej chwili potrzebujesz lodu-stwierdził głos za nią.Dziewczyna gwałtownie obróciła się ,prawie poślizgując na mokrej podłodze.Oczywiście nie upadła gdyż jego ręce objęły ją w talii.Aby znów nie zachowywać się jak kretynka skupiła się dokładnie na swojej wypowiedzi.
-Z tego robi się pomalutku zwyczaj.Ja upadam ,ty łapiesz.
Naprawdę starała się,niestety nie wyszło.A może jednak..
-Masz coś przeciwko?-zapytał lekko się uśmiechając i wypuszczając ją z uścisku.
"Powiedz,że tak!! Jest twoim nauczycielem!! Nakrzycz na niego i uciekał!!Powiedz że ci to przeszkadza !!"-myśli biegały w różnych kierunkach a usta i tak swoje.
-Ani trochę.-wyszeptała odzyskując równowagę.
Woda z jej dłoni już dawno wyparowała toteż nadgarstek zaczął płonąć.Mężczyzna oświadczył ,że w gabinecie ma trochę lodu.I oczywiście tylko z tego powodu Beth z nim poszła.Po wejściu do pokoju na jej twarz wpełzło lekkie zdziwienie.Nie sądziła że jeszcze kiedykolwiek będzie tutaj tak normalnie.Za czasów Lockharta w sali było więcej złotego koloru niż książek.A teraz przeważała ciemna czerwień i odcienie szarości.Nic dziwnego,czarna magia to nie zabawa więc nauczyciel powinien stwarzać odpowiednią atmosferę.Na ostatnich lekcjach tego przedmiotu czuła się jak w ogromnej sali balowej,a Lockhart był księciem.Teraz można było skupić uwagę na tym co trzeba a nie na tym co świeci ci w oczy.Remus przyniósł woreczek z lodem i przyłożył delikatnie do jej nadgarstka.Przyglądnął się mu jednak najpierw dokładnie i wymruczał jakieś dziwne słowa.
-I co? Umieram?-zapytała z rozbawieniem ignorując głosy w głowie
-Raczej nie,ale bez dalszej diagnozy się nie obejdzie-pokręcił głową z rezygnacją
-Słucham? Cudownie..a jutro pierwsze spotkanie drużyny.-zasmuciła się,ponieważ bardzo zależało jej na sporcie.W tamtym roku prawie wygrali więc w tym postanowiła ciężko ćwiczyć od samego początku.Remus widząc to odchrząknął głośno wbijając w nią swoje hipnotyzujące spojrzenie.
-Ufasz mi?-zapytał oczekując niepewności,unikania wzroku,dziwnego śmiechu a jej reakcja oszołomiła go.Spojrzała na niego i wyszeptała:
-Tak.
Szukał w jej oczach lęku,strachu ale niczego takiego nie znalazł.Za to dostrzegł opanowanie i zdecydowanie.Tego się nie spodziewał.
-Dobrze,zatem :Reparo!!-wykrzyknął ,trzymając różdżkę w dłoni.
-Matko!!Co ty robisz!!??-wrzasnęła po czym ból zniknął a dłoń odzyskała odpowiedni kolor.Przyglądała się nadgarstkowi próbując jednocześnie uspokoić oddech.
-Dziękuję.-powiedziała po chwili szoku.Lupin uśmiechnął się szczerze ,chowając różdżkę.Podał jej lód prosząc by schładzała kość do czasu zaśnięcia oraz by uważała w nocy gdyż jego gabinet znajduje się daleko od dormitorium.Na to zaśmiała się i obiecała wykonać wszystkie polecenia.
-Zaklęcie Reparo?? Skąd wiedziałeś??-zapytała stojąc w drzwiach
-Dużo ćwiczyłem.-powiedział bawiąc się różdżką w dłoni.
-Na kim??
-Dobranoc,Beth-odpowiedział po czym zaprowadził do dormitorium.A ona nie protestowała.

1 komentarz: